Czy można ufać doradcy w banku?
Gdy znajdujemy pierwszą pracę idziemy do banku założyć konto. Kiedy potrzebujemy gotówki, chcemy ulokować pieniądze lub zacząć regularnie oszczędzać, udajemy się do banku. Bank jest bowiem instytucją zaufania publicznego i kto lepiej doradzi nam w zakresie naszych finansów jak nie jego pracownicy.
Czasem niestety okazuje się nagle, że płacimy sporo za konto, mimo że w ofercie są tańsze. Nasz kredyt jest droższy niż sąsiadki, mimo że braliśmy w tym samym banku. Otrzymaliśmy produkt, którego nie potrzebowaliśmy. Jak to możliwe, że ktoś nam nie powiedział, że możemy zapłacić mniej!
Przecież bank powinien dbać o swoich klientów! Czy aby na pewno zawsze tak się dzieje? Kiedyś sławny aktor powiedział w reklamie, że bank musi zarabiać.
Doradztwo, czy sprzedaż?
Jak wiadomo instytucja ta osiąga zysk poprzez sprzedaż produktów (opłaty, prowizje, odsetki). Jeśli z roku na rok chce zarabiać coraz więcej, to sprzedaż musi być coraz większa. Aby to osiągnąć:
- Plany sprzedażowe dla doradców są coraz większe
Co miesiąc/kwartał każdy doradca musi sprzedać coraz więcej kont, pożyczek, kart kredytowych, funduszy inwestycyjnych itp. Biorąc pod uwagę, że klienci coraz częściej korzystają z bankomatów, internetu czy urządzeń mobilnych, w oddziałach pojawiają się rzadziej. Dlatego też przy każdej wizycie są zaskakiwani nową „promocją”, świetną propozycją, czy ofertą przygotowaną „specjalnie dla niego”. - Praca w banku jest bardzo stresująca
Klient przychodzi do doradcy po poradę. Pracownik przekładając dobro klienta nad swoje proponuje mu korzystny produkt (np. najtańszy rachunek osobisty). Sprzedaż konta droższego przybliżyłaby go do wykonania planu sprzedażowego i otrzymania premii. Przełożony pracownika przeprowadza z nim rozmowę dyscyplinującą, mającą „zmotywować” doradcę do „lepszej” sprzedaży. Doradcy ciągle są w stresie, czy uda im się wyrobić plan sprzedażowy, dlatego często muszą kierować się tym, by sprzedać produkty, które pozwolą im osiągnąć 100% na koniec miesiąca/kwartału, niekoniecznie patrząc czy to co proponują będzie rzeczywiście dla klienta najlepsze. - Targety – klientowi proponuje się zwykle to, co aktualnie jest doradcy mają wyznaczone jako cel dodatkowy.
Jednego dnia idziemy do banku i dowiadujemy się o tym, że jest przygotowana dla nas propozycja kredytu odnawialnego (taki debet w koncie). Za pół roku, gdy z niego korzystamy, okazuje się, że jest on drogi i lepiej go spłacić zastępując kredytem gotówkowym. Z kolei za 2 miesiące jesteśmy namawiani do regularnego oszczędzania, bo akurat zostało wprowadzone świetne rozwiązanie. Dzieje się tak, ponieważ doradcy otrzymują od przełożonych tzw. cele dodatkowe. Brak realizacji wyznaczonych celów, powoduje że nazwisko pracownika pojawia się na tzw. czarnych listach, a oni sami muszą się tłumaczyć przed przełożonymi. Nikogo nie interesuje to, czy dany produkt jest odpowiedni dla klienta. Ma być sprzedaż. - Cross sell – korzystny dla doradcy, niekoniecznie dla klienta
Cross sell oznacza, że gdy chcemy otrzymać jeden produkt, w rzeczywistości otrzymujemy 2 lub więcej.
Najczęściej oferowane są karty kredytowe do kredytów, nieobowiązkowe i drogie ubezpieczenia do kredytów, bądź plany systematycznego oszczędzania. Każdy z tych produktów jest korzystny, ale dla osoby, która rzeczywiście go potrzebuje, jest świadoma umowy, którą podpisuje oraz zna zasady funkcjonowania. Niestety często doradcy mówią wprost, że klient musi zdecydować się na ten produkt, nie informując o rzeczywistych kosztach lub o tym, czy skorzystanie z produktu dodatkowego przyniesie jakieś korzyści klientowi. - Doradcę rozlicza się za sprzedaż, a nie za obsługę
Każdy klient to potencjalna sprzedaż. Jeśli ktoś przychodzi złożyć reklamację lub wyjaśnić jakąś sytuację, nikt doradcy nie pochwali za to, że rozwiązał problem klienta, ponieważ liczy się tylko to, czy klient podpisał umowę. - Kiedyś zatrudniano doradców – teraz sprzedawców
Przy zatrudnianiu pracownika nikogo nie interesuje jego wiedza, wykształcenie, ani umiejętność nawiązywania relacji z klientami. Tak na prawdę największą uwagę zwraca się na umiejętności sprzedażowe kandydata. Dochodzi do absurdów, że ktoś kto nie ma pojęcia o funkcjonowaniu karty kredytowej, czy ryzyku inwestowania w agresywne fundusze inwestycyjne, w pierwszym miesiącu pracy otrzymuje plan sprzedażowy, którego wykonanie jest uzależnione od sprzedaży powyższych produktów. Nie ma, więc co się dziwić, że dochodzi do sytuacji, gdzie starsza pani chce założyć lokatę, a oszczędności jej całego życia lądują na skomplikowanym produkcie ubezpieczeniowo inwestycyjnym, który uniemożliwia wypłatę środków szybciej niż po 10 latach.
Ludzie często wierzą w mit, że bank jest instytucją zaufania publicznego i że mogą pójść do obojętnie jakiego znanego banku, gdzie doradca zatroszczy się o ich finanse i pokieruje tak, aby klient otrzymał to co dla niego najlepsze. Doradcy są zatrudnieni przez bank. Banki wypłacają premie pracownikom za jak największą sprzedaż, a nie za troskę o klienta. Dodatkowo presja wywierana na pracownikach powoduje, że doradca jest w stanie klientowi wcisnąć wszystko, byle tylko osiągnąć 100% wynik planu sprzedażowego i uwolnić się od presji, która na nim ciąży. Do następnego miesiąca 🙂
Wbrew pozorom wpis nie jest krytyką banków i ich pracowników. Jest tylko przestrogą przed tym, by nie ufać im bezgranicznie, gdy wchodzą w grę nasze pieniądze. Zamiast udawać się do instytucji, ludzie powinni pójść do konkretnego doradcy, który jak sama nazwa wskazuje, nie obsłuży nas jednorazowo, lecz podejmie długoterminową współpracę. Czy będzie to niezależny doradca finansowy, czy pracownik konkretnego banku, każdy powinien zdecydować sam. A czym kierować się przy wyborze osoby, która będzie nam pomagać dokonywać decyzji w zakresie finansów osobistych, napiszę następnym razem.
Zastanawia mnie fakt, skąd Pana zdaniem taki prosty człowiek z ulicy ma wiedzieć, że idąc do banku(który powinien być instytucją zaufania publicznego, bo przecież oddajemy tam nasze pieniądze pod „opiekę”), czy oferta, którą przedstawia mu potencjalny doradca klienta jest dobra i rzetelna?Przecież jak zapewne Pan wie, każdy pracownik banku zapewnia nas, że proponowane rozwiązanie jest najlepsze i najkorzystniejsze dla nas. Ponad to najczęściej idziemy do banku, o którym jest głośno np. w reklamach telewizyjnych, bo proponują one ciekawe promocje i to nas kusi. Gdzie znaleźć odpowiedniego doradce/bank? Jak Pana zdaniem potencjalny klient z ulicy ma zauważyć różnicę między tymi dwiema kwestiami? I kiedy zaciera się granica pomiędzy proponowanym dobrym produktem, który przynosi klientowi zysk lub oszczędności, a kiedy jesteśmy zapędzani w kozi róg i stajemy się ofiarami, jak Pan piszę powyżej planów sprzedażowych i wyrobieniem odpowiedniej ilości punktów do premii przez pracowników banków? Pozdrawiam serdecznie.
ja miałem kiedyś taką sytuację w Alior Banku, że pani założyła mi dwa konta żeby zrealizować target, chciałem konto główne i subkonto, a dostałem dwa konta, a potem jak już poszedłem do oddziału żeby zlikwidować to niby subkonto to pani zlikwidowała mi konto główne, na które wpływały mi pobory, generalnie odradzam Aliora,
Sporo pytań jak na początek :p
1. Pierwsza wizyta polega zwykle na założeniu konta osobistego. Ciężko stwierdzić, jakie intencje może mieć doradca. Jeśli jednak założymy konto drogie mimo, że nie daje ono nam w zamian nic co potrzebujemy, to zawsze można sprawdzić choćby w internecie czy nie ma innych kont osobistych. Poza tym wszystkie opłaty widać na wyciągu, więc po drugim miesiącu możemy sprawdzić za co ponosimy opłaty (pierwszy miesiąc może być za darmo). Jeśli doradca zamiast słuchać, więcej mówi i proponuje od razu żeby skorzystać z dodatkowych 2-3 produktów, to powinna nam się zapalić lampka ostrzegawcza. Najważniejsze, by od pierwszego spotkania albo nawet zanim wybierzemy się do banku, nastawić się, że nie idziemy do instytucji, lecz do doradcy, który będzie później nam doradzał przez kolejne miesiące albo lata. Bo to od konkretnego człowieka zależy jakie ma podejście do klienta.
2. Jeśli usłyszymy o fajnej promocji w telewizji, to warto to sprawdzić. Najlepiej spytać swojego doradcy, dlatego tak ważne jest, aby była to osoba, której możemy zaufać. Która powie nam o dobrych stronach promocji jak i tzw. kruczkach.
3. Nie ma dobrych lub złych banków. Jedne mają lepsze produkty, drugie gorsze. Opinia, którą sobie wyrabiamy na ich temat, zależy od doradców, z którymi mamy do czynienia.
4. To, że klienci są zapędzani w kozi róg wynika z braku wiedzy, ignorancji (np. przy kredytach klienci patrzą tylko na ratę, zamiast na kwotę, którą mają oddać) lub trafili na złego doradcę. Wbrew pozorom pierwsze 2 przypadki są częstsze.
5. Jak znaleźć zaufanego doradcę? To dłuższy temat, będzie o tym kolejny wpis na blogu.
pozdrawiam
Do Ciapulek:
Zamknięcie konta z poborami – trochę niefortunna pomyłka. Próbowałeś składać reklamację? Może dało się to odkręcić.